Utarło się przekonanie, że „koty zawsze spadają na cztery łapy”. Niestety, jest to mit, podobnie jak „dziewięć kocich żyć”. Najczęściej te mity są obalane razem, a wiele “szczęścia” ma kot, który po upadku ginie na miejscu. Niestety, najczęściej kona w męczarniach przez długie godziny, czasem dni.
Fot: Étienne-Jules Marey, “La Nature”, 1894
Podczas spadania z dużej wysokości kot najpierw ustawia się (głównie dzięki manewrom ogona) w pozycji zasadniczej i rozluźnia skierowane ku ziemi nogi.
Najczęstsze powstałe wtedy obrażenia to:
- uszkodzenia twarzoczaszki,
- złamania żuchwy,
- otarcia albo rany skóry żuchwy,
- wybite lub złamane zęby.
W poważniejszych przypadkach:
- uszkodzenia lusterka nosowego oraz krwotok z jamy nosowej,
- złamania szczęki i kości nosowej,
- złamania kości udowych oraz uszkodzenia stawów kolanowych.
Na RTG złamanie kości udowych. Fot: Kocia Stronka
Najcięższymi obrażeniami są URAZY KRĘGOSŁUPA (najczęściej prowadzą do uśpienia) oraz uszkodzenia organów: pęknięcie miąższu wątroby, uszkodzenia śledziony, pęcherza moczowego oraz nerek.
Jeśli zwierzę może się po upadku jeszcze poruszać, potrafi odejść albo odpełznąć w ukrycie. Zagraża mu wówczas:
- stan wstrząsu pourazowego (prowadzi do utraty przytomności, nieleczony do szybkiej śmierci),
- przy urazach złożonych i otwartych: martwica kości, sepsa.
Latem rany atakowane są przez muchy, które składają jaja w uszkodzonych tkankach (jest to zjawisko bardzo powszechne). Wyklute później MADY PRAKTYCZNIE ZJADAJĄ ZWIERZĘ ŻYWCEM.
Kotka po upadku z trzeciego piętra. Fot: Sadistic.pl
Prócz wysokości, najpoważniejszym ryzykiem, drastycznie zmniejszającym prawdopodobieństwo przeżycia kota są przeszkody na drodze jego upadku: anteny, suszarki zewnętrzne, kwietniki, kable. Wówczas kontrolowany upadek zmienia się w bezładne koziołkowanie, a szanse przeżycia maleją drastycznie. Niezależnie od wysokości, z jakiej kot spada.
Wielokrotnie słyszymy:
“MÓJ KOT JEST MĄDRY – NIE SPADNIE!”
“JA SWOJEGO KOTA NAUCZYŁEM BY NIE SKAKAŁ!”
Kot ma wyobraźnie 2-3 letniego dziecka. Na dodatek działa pod wpływem instynktów, w tym łowieckiego. Fakt, że do tej pory nie zareagował na ptaka czy owada, nie świadczy o jego mądrości, wyszkoleniu, a o braku odpowiednio atrakcyjnego impulsu. I Waszym szczęściu. Wszystko do czasu.
Portierka w firmie mojego męża, pani już na emeryturze, mieszkała ze swoim kotem na piątym piętrze w bloku. Kot był jej jedynym towarzyszem, bo dzieci już na swoim, a mąż nie żyje od lat. Kot był dla niej całym światem. Bardzo go kochała. Wydawało się, że nadal będą wieść wspólne życie, ale pewnego dnia kot… skoczył z balkonu. Roztrzaskał się o anteny satelitarne. Niestety nie zginął na miejscu, a parę dni później. Dlaczego skoczył po ośmiu latach? Może przelatywał blisko ptaszek? Kto go tam wie. Jeśli liczycie na to, że Wasz kot tego nie zrobi, nie łudźcie się. Naprawdę lepiej zabezpieczyć okna czy balkony, niż przeżywać taką tragedię, za którą odpowiedzialny jest zawsze człowiek.
Za: zamoimidrzwiami.blogspot.com
Wasza Inari